- Zostawiamy was. Wyjdziemy i przedyskutujemy sytuację.
RS 246 - Kiedy ja cię z nim nie wypuszczę - zaprotestowała Maggie. - Nic mi nie będzie - oświadczyła Jessica. Przyjaciółka zamierzała zaoponować ponownie, lecz Sean ją powstrzymał. - Zgadzam się, musicie rozstrzygnąć to między sobą. Pamiętajcie jednak, że naszym nadrzędnym celem jest powstrzymanie Władcy, wszystko inne nie ma w tej chwili znaczenia. Czy wyrażam się jasno? - Ma pan całkowitą rację - zgodził się Bryan, po czym spojrzał na Maggie. - Jessice nic nie grozi z mojej strony. Na razie. - Na razie?! - wybuchnęła Maggie, gotowa walczyć do upadłego. - Mamo! Jessica uściskała przyjaciółkę, a potem wzięła ją pod rękę i zaprowadziła w stronę schodów. - Uwierz mi, wszystko będzie dobrze. - Nie będzie - odparła szeptem Maggie. - Kochasz go. Kochałaś go wtedy i kochasz go teraz. A on cię uwiedzie pieszczotami, uśpi twoją czujność i zabije cię. - Nie, nie dam się tak głupio podejść. Przetrwałam tyle czasu, to i teraz dam sobie radę. - Ale on stanowi dla ciebie śmiertelne zagrożenie, odkąd wie, kim jesteś. - To działa w obie strony. Ja też mogłabym go zabić. - Owszem, teoretycznie mogłabyś, tylko że nigdy tego nie zrobisz. - Idź i zajmij się córką, a ja zajmę się sobą. Obiecuję być bardzo ostrożna. Maggie obejrzała się na stojących w holu mężczyzn. RS 247 - Musi pan wyprowadzić się od niej - zażądała gniewnie. - Daj spokój - poprosiła Jessica. - Teraz musimy skupić się na walce z Władcą. - Wróćcie tu na trzecią - rzekł Sean. - Postaram się ściągnąć jak najwięcej naszych przyjaciół, spróbujemy coś wspólnie zaplanować, zamiast siedzieć i czekać na jego kolejny ruch. I na kolejne ofiary - dodał z goryczą. - Dobrze, wracamy o trzeciej - obiecała Jessica i wyszła, a Bryan podążył za nią. - Widzę, że przyjechałaś samochodem. To twój normalny środek lokomocji? - Jak mam to rozumieć? Pytasz, czy potrafię zmienić się w mgłę albo zmienić kształt? - Zakładam, że możesz to zrobić. - Owszem, mogę, ale nie robię, chyba że zachodzi taka konieczność. Bardzo lubię prowadzić samochód. Wsiadaj więc i jedziemy. Kiedy wyjechała na ulicę, zerknęła na Bryana. - A ty? Co ty potrafisz jako superbohater? Przeskoczyć ponad budynkiem? - Tylko gdy zachodzi taka konieczność - odciął się. Siedział i patrzył przed siebie w zamyśleniu, coraz mocniej ściągając brwi. - O co chodzi? - Moim zdaniem ktoś z twojego bezpośredniego otoczenia musi służyć Władcy, coraz więcej na to wskazuje. Od jak dawna znasz Stacey?